Kompletne rozczarowanie

To, co w książkach pociąga mnie najbardziej, to próba zaskoczenia czytelnika przez autora czymś nowym, czymś dotąd niespotykanym. Często jest to niezwykła intryga, zapierająca dech w piersiach akcja, czy niesamowici bohaterowie.


Po przeczytaniu książki Dzieci gniewu, której autorem jest Paul Grossman, odniosłam wrażenie, że czegoś w tej książce mi zabrakło. Nie była do końca taka, jakiej się spodziewałam. Czytałam wiele recenzji  i opinii na jej temat, ale we mnie nie wzbudziła takiego entuzjazmu. Owszem, książkę czytało się bardzo dobrze, aczkolwiek w pewnym momencie zorientowałam się, że jej czytanie nie daje mi za wiele satysfakcji. Dążyłam tylko do tego, aby wreszcie poznać rozwiązanie zagadki. Nie czułam takiego dreszczyku oczekiwania, nie wciągnęłam mnie tak, jak oczekiwałam. Cóż, było to dla mnie bardzo rozczarowujące.


To, co nie spodobało mi się w tej książce to mało dynamiczna akcja. Bardzo mało zwrotów akcji. Nie byłam w ogóle zaskakiwana. Niektórych wydarzeń wręcz spodziewałam się i intuicyjnie wiedziałam, kiedy nastąpią. Niektóre wątki wyrzuciłabym z całej historii, ponieważ według mnie nic nie dodawały do wykreowanej rzeczywistości, a tylko spowalniały akcję.


Przyznać muszę, że sam pomysł na powieść był ciekawy, aczkolwiek do mnie samej nie trafił. Akcja powieści rozgrywa się w latach 30-tych XX wieku w Niemczech. Był to czas niezwykle trudny, ponieważ rodził się wówczas nazizm, a sami doskonale wiemy, czym to się później skończyło. Czytelnik staje się niemal naocznym świadkiem wydarzeń sprzed osiemdziesięciu lat. Można zaobserwować nastroje, jakie panowały w społeczeństwie, jak chociażby dyskryminacja ludności pochodzenia żydowskiego, rozwój nacjonalizmu. Na kartach książki doskonale odmalował to autor. Jednakże stworzona rzeczywistość była jakby płaska i tworzona na siłę. A nie o to przecież w książkach chodzi.


Osią całej akcji jest zagadka niewyjaśnionych morderstw dzieci- przede wszystkim chłopców. Początkowo policja dysponowała jedynie strzępkami informacji. Jednakże z biegiem czasu i przybywaniem kolejnych rewelacji, okazało się, że ktoś w bestialski sposób zabił dzieci, a ich ciała wygotował. Na pytanie dlaczego, stara się odpowiedzieć- choć nieudolnie- nie tylko ekipa śledcza, ale także czytelnik.


Główny bohater- Willi Kraus- również nie do końca przypadł mi do gustu. Pomimo tego, iż autor pragnął pokazać przez pryzmat jego losów, jak funkcjonowali Żydzi w tamtych czasach w niemieckim społeczeństwie, to jednak uważam, że nie do końca się to autorowi udało. Willi charakteryzuje się upartym dążeniem do celu, nie bacząc przy tym na konsekwencje. Jest uparty, co nie pozwala mu zakończyć śledztwa nad sprawą, od której został odsunięty. Naraża się na ogromne niebezpieczeństwo, a mimo to nie ustaje w wysiłkach, aby odnaleźć tajemniczego Dzieciożercę, który sieje postrach wśród mieszkańców Berlina. To, co mi się w nim nie spodobało był fakt, że momentami zachowywał się jak rozpieszczone dziecko, które biegnie do rodziców na skargę, kiedy ktoś mu coś zabierze. W niektórych momentach nie brał sprawy w swoje ręce, tylko szukał poparcia u wyżej usytuowanych w hierarchii policyjnej znajomych, bo chyba tak możemy nazwać postać Bernarda Weissa, u którego właśnie szukał wsparcia.


Reasumując, odnośnie książki Dzieci gniewu czuję pewien niedosyt. Zabrakło jej naprawdę niewiele do tego, aby mnie zachwycić. Tak się jednak nie stało. Chociaż ubolewam nad tym faktem, ponieważ początkowo książka w mojej opinii miała potencjał. Nie znaczy to jednak, że w przyszłości nie sięgnę po książkę Paula Grossmana. Wręcz przeciwnie. Mam nadzieję, że kolejne literackie spotkanie z tym autorem będzie obfitowało w zupełnie inne odczucia.


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki Dzieci gniewu autorstwa Paula Grossmana chciałabym bardzo podziękować Wydawnictwu Sine Qua Non.

Komentarze