Weź głęboki oddech. Daj się ponieść rzece…

Ta krótka informacja zawarta na okładce książki Jarosława Jakubowskiego- Rzeka zbrodni skutecznie zachęca do sięgnięcia po tą właśnie powieść. Można powiedzieć, że czyni to nawet tytuł, ponieważ jest na tyle tajemniczy i trudny do rozszyfrowania, że ma się ochotę czytać niemal od razu.


Zresztą fabuła książki jest bardzo ciekawa. Akcja rozgrywa się w Bydgoszczy w dwudziestoleciu międzywojennym, tuż po odzyskaniu prze Polskę niepodległości.


Styczeń 1920 roku to dla Bydgoszczy gorący czas. Na mocy traktatu wersalskiego miasto ma przejść w ręce polskie. Niemiecka administracja stopniowo przekazuje władzę, wojsko wycofuje się na zachód. Cały czas jednak uwidoczniają się napięcia między Niemcami i Polakami.


W mieście tym tworzą się praktycznie od nowa struktury państwowości polskiej. Możemy podziwiać, jak mogło to wyglądać w tamtych czasach, kiedy kraj odzyskał niepodległość po tylu latach niewoli. I to właśnie w tym okresie w tajemniczych okolicznościach wymordowana zostaje rodzina Blochów. Do morderstwa doszło w styczniu 1920 roku na barce Annelise, należącej do rodziny. Zbrodnia ta jest o tyle zagadkowa, ponieważ ciała zamordowanych ułożono na wzór fontanny Potop.


Zagadkę próbują rozwiązać bydgoscy policjanci. Muszą oni śpieszyć się w swoim dochodzeniu. Gdyż od jego szybkiego zakończenia zależy uspokojenie nastrojów w mieście. I tutaj na pierwszy plan wysuwa się komisarz Leon Gajewski. Dla niego jest to pierwsza tak poważna sprawa kryminalna, dla której poświęca się bez reszty. Jak dla mnie jest to mało wyrazisty główny bohater, który nie może poradzić sobie z własnymi problemami inaczej niż sięgając po alkohol. Pokazuje tym tylko swoją słabość. Do jego cech charakteru, które niekoniecznie przypadły mi do gustu, mogę zaliczyć jego porywczość oraz to, że najpierw działa, a potem dopiero myśli. Według mnie to właśnie było przyczyną jego problemów. Moim zdaniem był za mało skupiony na prowadzonym śledztwie, zbyt wiele rzeczy go odciągało, rozpraszało.


Jeżeli chodzi o samą książkę, to czyta się ją bardzo dobrze. Jest w niej wiele tajemniczości. Mamy także do czynienia z wieloma ciekawymi zwrotami akcji, co tylko powoduje, że staje się akcja bardziej dynamiczna. Chociaż według mnie jest za dużo wątków, które niekoniecznie współgrają ze sobą. To trochę odciąga Czytelnika od głównych wydarzeń. Powoduje, że musi skupić się nad czymś mało istotnym, co nic nie wnosi do historii.


Najwięcej zarzutów mam jednak do zakończenia książki. Otóż zakończenie i tym samy rozwiązanie zagadki śmierci rodziny Blochów jest w mojej opinii pisane jakby na siłę, po to aby jakoś zakończyć całą historię.


Podsumowując, historia przedstawiona w książce Rzeka zbrodni jest dosyć ciekawa. Natomiast zakończenie powieści oraz osadzenie głównego bohatera obarczonego własnymi problemami w centrum całej historii należy do słabszych elementów tej książki. Nie oznacza to jednak, że książka nie jest godna polecenia. Wręcz przeciwnie. Pomimo tych elementów, które mniej mi się spodobały, uważam że książka ma jednak potencjał. Zwłaszcza, że łączy w sobie dwie rzeczy, które niezwykle cenię, a mianowicie tajemniczość oraz fakt, że akcja rozgrywa się w dwudziestoleciu międzywojennym. Jest to jedna z moich ulubionych epok historycznych.


Wydaje mi się, że książka jest godna polecenia, nie tylko entuzjastom historii.


Za możliwość przeczytania i wyrażenia swojej opinii bardzo chciałabym podziękować Wydawnictwu Zysk i S-Ka.

Komentarze