Sekret, który trzeba odkryć

Lena mieszka w odziedziczonym po przodkach dworku na Podlasiu. Rytm jej życiu nadaje tykanie starych zegarków, pamiątek po dziadku zegarmistrzu. Spokojne życie niespodziewanie nabiera barw, gdy Lena odkrywa pewne znalezisko- nadpalony dziennik z 1884 roku.


Historia Leny jest osią wydarzeń rozgrywających się w książce Renaty Kosin pod tytułem Sekret zegarmistrza. Jest to piąta powieść tej autorki, chociaż pierwsza, którą miałam przyjemność przeczytać. Od razu muszę przyznać, że przypadł mi do gustu styl pisarki. Całość historii jest bardzo ciekawa i godna uwagi. Lektura Sekretu zegarmistrza  nie była czasem straconym.


Dziennik, który odnajduje staje się inspiracją do tego, aby rozwiązać zagadkę osoby, która go pisała. Kiedy wkrótce okazuje się, że ma to związek z jej przodkami, postanawia dowiedzieć się prawdy. W poszukiwaniu odpowiedzi podróżuje nawet do Francji, gdzie dowiaduje się wielu ciekawych rzeczy, które w pewien sposób przyniosą nowe spojrzenie na sprawę. Jednakże podróż nie przyczyniła się do rozwiązania tajemnicy. Okazało się, że rozwianie jest bliżej niż myślała główna bohaterka.


Renata Kosin- jak sama podkreśla- w swoich powieściach inspiruje się pewnymi przedmiotami lub wydarzeniami. Nazywa je zapalnikami. Owe zapalniki stanowią w pewien sposób początek tworzenia niezwykłych historii.


Inspiracją do moich powieści są zwykle pewne wydarzenia lub przedmioty, które nazywam „zapalnikami”. Nie szukam ich, same pojawiają się na mojej drodze, a potem układa się wokół nich historia. Te zapalniki nie zawsze znajdują dla siebie miejsce w centrum opowieści, ale z pewnością bez nich moje książki nie miałyby duszy.


W powieści wykorzystano więcej niż jeden zapalnik, dzięki temu udało się stworzyć bardzo ciekawą rzeczywistość.


Żadna z moich opowieści nie ma wyraźnego początku ani końca, jest jedynie wycinkiem z życia jej bohaterów. Jakby to, co zostało opisane, trwało wcześniej i wcale nie miało się skończyć po napisaniu lub też przeczytaniu ostatniego zdania. Bo taka przecież jest rzeczywistość, gdzie jeśli nawet coś się kończy, daje początek czemuś nowemu i czasem trudno jednoznacznie stwierdzić, w którym jednoznacznie miejscu wszystko się zaczęło.


Tajemnice, sekrety, to coś, co w książkach lubię najbardziej. Szczególnie jeżeli są to tajemnice rodzinne i nierozwiązane zagadki. Dlatego tak szybko książka Renaty Kosin mnie wciągnęła i do samego końca czułam wielkie oczekiwanie. Oczywiście nie spodziewałam się takiego zakończenia. Chociaż nie było ono spektakularne, ale i tak przyniosło wielkie zaskoczenie.


I oczywiście nie mogłam zapomnieć o miejscu, gdzie rozgrywa się akcja powieści, czyli Podlasiu. Musiałam o tym wspomnieć przede wszystkim dlatego, ponieważ w książce przywołane są miejscowości, które leżą w niewielkiej odległości od mojej rodzinnej miejscowości. Nie małym zaskoczeniem był dla mnie fakt, że dzieje się to właśnie tutaj. Dzięki temu sprowokowało mnie to do własnych badań i poszukiwań informacji o postaciach występujących na kartach powieści.


Jednak do dwóch rzeczy muszę się przyczepić.


Po pierwsze, nie podobało mi się, że niektóre wątki były za bardzo rozbudowane i ciągnęły się niemal w nieskończoność. Według mnie, kiedy Czytelnik zorientował się już jaką rolę odgrywa w książce dana postać, wówczas jej rola powinna być zmniejszana lub marginalizowana, by niepotrzebnie nie przedłużać. Zbyt długie wątki osłabiały tylko główną opowieść, przez co trochę ja rozmywały.


Po drugie, często zdarzało się, że gubiłam się w historii, ponieważ było za dużo informacji na raz, co powodowało, że nie mogłam odnaleźć jej sensu i do końca nie rozumiałam.


Reasumując, książka Renaty Kosin jest bardzo dobra i godna polecenia. Bardzo dobrze się ją czyta. Czytelnik ma wręcz wrażenie, że może uczestniczyć w tych wydarzeniach osobiście, co mi bardzo odpowiadało.


Za możliwość przeczytania i wyrażenia swojej opinii na temat książki Renaty Kosin- Sekret zegarmistrza chciałabym serdecznie podziękować wydawnictwu Znak.

Komentarze