Coś niesamowitego…

W mojej opinii bardzo szkoda, że taka postać jak Leopold Tyrmand jest trochę zapomnianą postacią w polskiej kulturze. Jego powieści nie analizuje się na lekcjach języka polskiego w szkołach. Postanowiłam to troszeczkę zmienić i sama sięgnęłam po jedno z jego dzieł. Mój wybór padł na Wędrówki i myśli porucznika Stukułki i jak na pierwsze spotkanie z jego twórczością, to uważam że było bardzo udane. Jak się później okazało powieść nie została dokończona przez autora. Wydawnictwo MG rozpisało więc konkurs na jej dokończenie. Wygrały go Monika Dyrlica oraz Dagmara Klein, dzięki czemu możemy cieszyć się dokończoną historią.


Historia opowiedziana przez Leopolda Tyrmanda kończy się decyzją bohatera, by wyjechać do Niemiec. Autorki zwycięskiego tekstu zdecydowały się jednak zawrócić bohatera z tej drogi i pchnąć go w przeciwnym kierunku. Wszak przypadek był zawsze tym, co kierowało życiem Jana Franciszka Stukułki. A on sobie z tym przypadkiem doskonale radził…


Zatrzymajmy się na moment nad samą postacią Stukułki. To oczywiście główny bohater powieści, którego głównymi cechami były inteligencja, wątpliwość oraz optymizm. Jest znanym i cenionym wojskowym, który rozpoczyna również działalność konspiracyjną. Można powiedzieć, że prowadził bardziej swobodny tryb życia. Jest to dość niesztampowa i nieszablonowa postać, którą obdarza się sympatią niemal od samego początku.


Jego osobliwy urok, lekka skłonność ku miłemu, kawiarnianemu gawędziarstwu, wyjątkowa odporność na skutki alkoholowych przemęczeń i nieustanny zapał do najróżniejszych swawolnych igraszek czyniły zeń ozdobę każdego stolika w każdym lokalu.


Książka jest pełna optymizmu i humoru, co może poświadczyć przywołany przeze mnie fragment poniżej:


Los, jak zdążyli się już zorientować nawet najmniej zwinni intelektualnie czytelnicy, miał przedziwną słabość do Jana Franciszka Stukułki. Nie oznaczało to jednak, że stosował względem niego taryfę ulgową. Wręcz przeciwnie. Los postępował ze Stukułką jak zdeterminowany hodowca rasowych tuczników, którego z jednej strony rozpiera ojcowska duma z osiągnięć okazów wystawowych, z drugiej jednak nieustannie podsypuje im paszy w nadziei na jeszcze lepszy wynik, poniekąd licząc się z ryzykiem, ze taki czempion może z przeżarcia wyciągnąć kopyta. Tryskający wiecznym optymizmem Stukułka, który odradzał się po kolejnych perypetiach jak wątroba Prometeusza, mimowolnie kusił los do dalszych eksperymentów nad wydolnością tkanki. Ten zaś nie mógł się oprzeć.


W powieści występuje bardzo dużo anegdot. Nie brakuje w niej również opowiastek romansowych. Można powiedzieć, że to dodatkowo przyciąga uwagę czytelnika. Na wartość dodaną tejże powieści miał wpływ także piękny język, niebanalny i ostry humor oraz wiele myśli i spostrzeżeń, które współcześnie nie straciły na aktualności. Warto również zaznaczyć, że w książce można dostrzec fragmenty biografii Leopolda Tyrmanda.


Książka Wędrówki i myśli Porucznika Stukułki jest na dodatek bardzo ładnie wydana – w twardej – oprawie. Co według mnie jest dodatkową zaletą oraz atutem u czytelnika.


Książkę czyta się bardzo dobrze. Jest niezwykle lekka w odbiorze, a na dodatek bardzo dowcipna. Muszę tutaj przyznać, że podczas lektury świetnie się bawiłam, miło spędziłam przez to czas. Szczerze polecam tą książkę, ponieważ sama nie żałuję, że ją przeczytałam. Jest naprawdę warta naszej uwagi.


Za egzemplarz do recenzji, a tym samym umożliwienie mi przeczytania książki Leopolda Tyrmanda zatytułowanej Wędrówki i myśli porucznika Stukułki chciałabym bardzo serdecznie podziękować Wydawnictwu MG.

Komentarze