"Purpurowe serca" [RECENZJA]

 

Taką moją niepisaną zasadą jest, że „najpierw książka, a potem film”. Wynika ona z tego, że  uważam, iż przeczytanie książki bardziej działa na moją wyobraźnię i pozwala na większą swobodę w interpretacji. W filmie natomiast mamy do czynienia z narzuconą przez reżysera interpretacją, wycięciem niektórych wątków, czy wręcz zmianą kluczowych fragmentów w powieści. Czasami jednak tak zasada jest przeze mnie łamana.



Stało się to w przypadku filmu „Purpurowe serca”, który można oglądać na Netfliksie. Ale na swoje usprawiedliwienie dodam, że to wszystko stało się przez to, że kilka dni wcześniej byłam wręcz bombardowana  fragmentami filmu na Tiktoku.

Film bardzo mi się podobał, taka miła rozrywka. Dlatego też ucieszyłam się, kiedy okazało się, że niedługo na polskim rynku wydawniczym pojawi się książka, na podstawach której powstał film.

Książka, o tym samym tytule, autorstwa Tess Wakefield, miała premierę w październiku i kupiłam ją na Krakowskich Targach Książki. Przed rozpoczęciem lektury wiedziałam już, że w książce nie znajdę tych samych emocji, które towarzyszyły mi w trakcie oglądania filmu. W trakcie lektury okazało się, że jest wiele różnic między filmem, a książką. Mam tutaj na myśli nie tylko wątki, ale również bohaterów.

„Purpurowe serca” są opowieścią ukazaną z dwóch stron – z perspektywy Cassie i Luke’a. Poznajemy dzięki temu ich świat, a także system wartości, który wyznają w życiu.  Dowiadujemy się dużo więcej na temat ich przeszłości  i tego, co ich tak naprawdę ukształtowało. W powieści bardziej skupiamy się na ich relacji i nie ma tutaj miejsca dla innych postaci, które pełnią rolę raczej epizodyczną, wręcz marginalną. Poznajemy motywy, jakimi kieruje się w swoim życiu Cassie, tworząc muzykę. Obserwujemy jej zmagania, aby muzyka stała się wszystkim w jej życiu i aby nic jej nie ograniczało. Z drugiej strony – w przypadku Luke’a –  możemy zauważyć, jak nasze wybory wpływają na naszą przyszłość. Trzeba przyznać, że mężczyzna popełnił wiele błędów w swoim życiu, ale pragnie je naprawić i pokazać światu, że stał się lepszy.

Przez to, że rozdziały były krótkie, akcja powieści bardzo szybko się rozwijała. Chciałam czytać kolejny rozdział i kolejny… Nie mogłam się od niej oderwać.

„Purpurowe serca” to zabawna, szybka książka wypełniona rzeczywistymi postaciami i prawdziwymi problemami życiowymi. Nieustannie zastanawiałam się, co ja bym zrobiła w sytuacji, w której znaleźli się główni bohaterowie. Śmiałam się i płakałam (tylko trochę!), i nie chciałam, żeby ta powieść się skończyła.

Książka dostarczyła mi innych emocji niż film. Może to wynikać z faktu, że niektórych wątków w filmie w ogóle nie było, a w powieści odgrywały znaczącą rolę. Dodatkowo w filmie kluczowym elementem była ścieżka dźwiękowa.  Jednak w głowie cały czas miałam główny motyw muzyczny z filmu.

Nie zmienia to faktu, że książka jest warta polecenia. Sięgnąć po nią mogą nie tylko miłośnicy filmu, ale również Ci, którzy szukają lekkiej powieści, ale jednocześnie takiej, która porusza istotne tematy. Mimo tego iż na mnie lepsze wrażenie wywarł film, to książkę zaliczam również do tych ulubionych.

Komentarze