Przejdź do głównej zawartości

Niebywałe...

Przy okazji kolejnej lektury uzmysłowiłam sobie pewien niepokojący fakt. Otóż na rynku wydawniczym jest tak wiele książek i autorów, z którymi spotykam się po raz pierwszy, że ta myśl zaczęła mnie przerażać. Trzeba po prostu więcej czytać. I właśnie w przypadku twórczości literackiej Dominika Dana jest podobnie. Otóż przed lekturą książki Grzech nasz codzienny nie miałam pojęcia o istnieniu tego autora, ani o tym, że pisze tak świetne powieści.


Zanim przejdę do tematu, chciałabym kilka słów poświęcić autorowi, czyli Dominikowi Dan. Jak możemy wyczytać na okładce książki jest to pseudonim literacki czynnego policjanta, który od ponad dwudziestu lat zajmuje się wykrywaniem zbrodni. To właśnie dzięki swojej pracy potrafi stworzyć tak niesamowity klimat w swoich powieściach, który jest bardzo rzeczywisty. Pisząc swoje powieści, korzysta ze swojego bogatego doświadczenia. Na język polski zostały przetłumaczone jego trzy powieści, a mianowicie Czerwony Kapitan, Noc ciemnych kłamstw oraz Zapisane na skórze.


Przechodząc jednak do meritum sprawy, chciałabym podkreślić, że to książka całkiem nietuzinkowa. Nie mam tutaj na myśli, że to książka z gatunku kryminału, gdzie głównym tematem jest rozwikłanie morderstwa. Nie, w przypadku tej książki warto podkreślić, że na jej wartość dodaną duży wpływ mają postaci głównych bohaterów. I jak w wielu kryminałach tego typu są nimi policjanci Krauz i Chose, którym powierzono zadanie rozwikłanie zagadki morderstwa młodego chłopca. Sprawa jest o tyle dziwna, że zginął on w dość brutalny sposób. W miarę rozwoju śledztwa narasta ilość pytań do znalezienia na nie odpowiedzi. Tutaj na wyróżnienie zasługuje ich żmudna praca, która doprowadza ich w końcu do rozwiązania zagadki. Należy przyznać, że są to dość niesztampowi bohaterowi, co czyni całą historię bardzo wyraźną i prawdziwą.


W wydziale zabójstw policji kryminalnej Chose zabawia wszystkich opisem upojnych chwil, które spędził ostatniej nocy ze swoją najnowszą zdobyczą. Telefon od szefa przerywa dobry nastrój. W bramie starej kamienicy centrum Naszego Miasta śmieciarze trafili na zakrwawione zwłoki chłopca, który – jak świadczą ślady na ciele – przed śmiercią był poddany straszliwym męczarniom. Czy to zaginiony od pięciu dni Peter, czy ktoś inny? Ile jeszcze będzie ofiar śmiertelnych, nim dopadną bestię w ludzkiej skórze?


To co w książce podobało mi się najbardziej to swoista gra autora z Czytelnikiem. Moim zdaniem autor prowadzi różnymi drogami, podsuwa kolejne tropy, po to tylko, aby wprowadzić Czytelnika w przysłowiowe pole. Przyznam się szczerze, że przez to tak do końca nie mogłam wysnuć swoich teorii, co często doprowadzało mnie do irytacji. W tym przypadku muszę z przykrością przyznać, że zagadki nie rozwiązałam. Co tylko zmotywowało mnie do przeczytania pozostałych książek tego autora. Książkę czyta się bardzo dobrze, ponieważ przynosi zaskakujące zwroty akcji.


Książka w mojej opinii jest naprawdę warta polecenia. Ma bowiem w sobie wszystkie elementy dobrego kryminału, czyli świetnie wykreowanych bohaterów, niesztampową akcję oraz zaskakujące zwroty akcji. Nie ma tutaj sztucznie wykreowanej rzeczywistości, nierealnych zdarzeń. Wprost przeciwnie. Moim zdaniem książka ma zadatki na taką, po którą sięga się więcej niż jeden raz. Przy okazji zachęcam wszystkich do gry z jej autorem, ponieważ dzięki temu można zweryfikować swoje detektywistyczne umiejętności.


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki Grzech nasz codzienny chciałabym bardzo podziękować  Wydawnictwu Media Rodzina.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

KOROWÓD- Jakub Małecki [RECENZJA]

  T ej książki nie da się ocenić w kilku słowach. Myślę, że gdyby się pokusić o jej recenzję, to powstałby pewnie dość sporych rozmiarów esej. Uspokoję, aż tak długiej recenzji nie przygotowałam, dlatego liczę, że zostaniesz ze mną do ostatniego zdania. Dzisiaj chciałabym opowiedzieć trochę o najnowszej powieści Jakuba Małeckiego, czyli o „Korowodzie” . Od razu zacznę, że przed premierą było bardzo mało informacji na temat fabuły książki. Nawet na okładce powieści brak jest jakichkolwiek opisów lub fragmentów, jak to ma miejsce zazwyczaj. Nawet sam fakt, ze egzemplarze powieści nie trafiły do recenzentów wcześniej i tak naprawdę wszyscy zainteresowani czytelnicy zyskali do niej dostęp w tym samym czasie. Wszystko to wynika z faktu, że autor nie chciał narzucać czytelnikowi sposobu interpretacji tej powieści. Chciał, aby każdy czytelnik zinterpretował ją na swój sposób. Aby „wyciągnął” z tej powieści te wartości, które są mu najbliższe. Moim zdaniem była to bardzo dobra decyzja,...

Hanya Yanagihara- Małe życie [RECENZJA]

Wreszcie po prawie czterech latach od premiery książki „Małe życie „ autorstwa Hanya Yanagihara w Polsce zdobyłam się na odwagę, aby ją wreszcie zrecenzować. Gwarantuję Wam jedno – jest to książka wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju. Podobnej na rynku wydawniczym na pewno nie znajdziecie. Szczerze mówiąc lektura tej książki do najłatwiejszych nie należy. Po pierwsze czytelnika może przerażać przede wszystkim jej rozmiar – jest to ponad 800 stron naprawdę świetnej literatury. Po drugie, na samym początku bardzo ciężko jest „wgryźć się” w całą historię. Przez pierwsze 100-150 stron można odnieść wrażenie, że powieść to typowy książkowy gniot, który niczego sobą nie reprezentuje. Jednak, kiedy przebrnie się przez tą – w mojej opinii – najtrudniejszą cześć, to dalsza lektura książki jest największą przyjemnością. W powieści zostały opisane losy czterech przyjaciół – Willema, Jude’a, JB i Malcolma. Pomimo tego, że każdy z nich jest inny – mają różne temperamenty, wykonują różne zaw...

Artur Nowak- "Plebania" [RECENZJA]

  Czytelniczo pierwszą połowę 2024 roku oceniam bardzo dobrze. Natomiast pierwsza przeczytana w sierpniu książka przyniosła niebywałe rozczarowanie. Miesiąc ten rozpoczęłam od „Plebanii” autorstwa Artura Nowaka. Dlaczego się rozczarowałam? Już wszystko Wam opowiadam. Książka w powszechnym mniemaniu miała za zadanie rzucić nowe światło na pozycję księży w Polsce. Odsłonić niejako niegodne zachowania przedstawicieli tej grupy społecznej, a przede wszystkim sprowokować do powszechnej dyskusji na temat patologii, która ma miejsce w polskim Kościele. W moim odczuciu pomysł nie wypalił. Otóż na ledwie dwustu stronach autor powiela informacje, które z pewnością były do tej pory znane czytelnikom chociażby z medialnych przekazów. W książce brakuje zatem tego zaskoczenia, które miało spowodować przywołanie konkretnych przykładów. Tematyka poruszana w książce została podzielona na siedem części. W mojej opinii każda z nich została skonstruowana w ten sam sposób – na początek została po...