Do niedawna nazwisko Sarah Waters nic mi nie mówiło. Jednak jakiś czas temu ten stan rzeczy uległ zmianie, a to za sprawą jej książki Ktoś we mnie, którą miałam przyjemność przeczytać. Sarah Waters jest popularną i wielokrotnie nagradzaną brytyjską pisarką. Nie dziwi więc fakt, że Wydawnictwo Prószyński Media postanowiło wznowić wszystkie powieści tej wybitnej autorki w nowej szacie graficznej. Myślę, że i ja sięgnę po inne dzieło te pisarki.
Zawsze przyjemniej czytać niż pracować…
Przejdźmy jednak do konkretów. Ktoś we mnie jest powieścią bardzo wyjątkową, ponieważ rozpoczyna się w atmosferze tajemnicy, natomiast jej zakończenie nie jest jednoznaczne i do końca Czytelnik nie jest w stanie go określić.
Być może istnieje granica rozpaczy, jaką znieść może ludzkie serce…
Akcja powieści rozgrywa się w latach pięćdziesiątych XX wieku. Natomiast jej bohaterem jest doktor Faraday. Zresztą cała powieść jest skupiona właśnie wokół jego opowieści. Moim zdaniem jest to niezwykle pozytywna postać, którą daje się lubić Czytelnikowi i tak naprawdę nie mam w stosunku do niego żadnych zarzutów. Jednak osią przedstawionej rzeczywistości jest przede wszystkim historia dość ekscentrycznej rodziny Ayres, o której z całą pewnością można powiedzieć jedno – jej świetność dawno minęła. Wskazują na to przede wszystkim niszczejące domostwo, przesiadujące w salonach kobiety oraz wiecznie znudzony młody mężczyzna, który otacza się resztką służby.
Dwór, dawniej piękny i okazały, popada w ruinę. Park zarósł chwastami, a wskazówki zegara nieruchomiały na godzinie za dwadzieścia dziewiąta. Zdziwaczała pani Ayres, jej niezależna córka i ambitny, zagubiony syn, który nigdy nie doszedł do siebie po katastrofie samolotowej, bezskutecznie próbują iść z duchem czasu.
Pomimo tego, że akcja powieści toczy się powoli to należy podkreślić, że dzięki temu autorce udało się stworzyć specyficzny klimat, czyli taki, jaki lubię najbardziej – mroczny i tajemniczy.
Zdajemy sobie sprawę, że przymus trwania przy życiu stanowi katorgę samą w sobie…
W mojej opinii szczególną zaletą tej książki jest bardzo mała, wręcz oszczędna liczba dialogów. Powiedziałabym, że zostały one zmniejszone do niezbędnego minimum. Dzięki czemu odnosi się wrażenie, że nie są one tak ważną częścią całej opowieści. Stanowią jedynie jej dodatek. Natomiast największy „nacisk” położono na bogate i czasami bardzo szczegółowe opisy i przemyślenia głównego bohatera, czy wspomnianego wyżej doktora Faradaya. Moim zdaniem jest to atutem tej książki. W ten sposób autorka uniknęła wręcz wprowadzania do całej opowieści zbędnych dialogów, które tak naprawdę niczego nowego by nie wnosiły, a wręcz przeciwnie – mogłyby istotnie „rozbijać” spójność akcji.
Podsumowując, książka jest bardzo ciekawa i charakterystyczna dla jej autorki. Stworzyła ona w niej niezwykły klimat, który pozwala Czytelnikowi odkryć naprawdę różne uczucia. Szczerze polecam zarówno powieść Ktoś we mnie, jak i pozostałe autorstwa Sarah Waters. Niewykluczone, że sama w najbliższym czasie skuszę się na jedną z nich. Szczerze muszę przyznać, że nie rozczarowałam się po lekturze książki i przez to jeszcze bardziej jestem skłonna polecać ją każdemu. Zresztą przekonacie się sami, że naprawdę warto, kiedy akcja wciągnie Was tak, że nie będziecie w stanie jej zostawić i wręcz przeczytacie ją od przysłowiowej deski do deski.
Na koniec nie pozostaje mi nić innego tylko jeszcze raz zaprosić Was do lektury tej książki. Naprawdę szczerze polecam.
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki Ktoś we mnie chciałabym serdecznie podziękować Wydawnictwu Prószyński i S-ka.
Komentarze
Prześlij komentarz