Od jakiegoś czasu borykam się z pewnym brakiem weny twórczej, a na szczęście wena ta nie dotyczy wierszy. Chodzi mi o to, że nie potrafię skoncentrować się na czymś i często kończy się tym, że nie umiem dokończyć spraw, które wymagają mojej większej uwagi. Można powiedzieć, że znajduję się w stanie swoistego marazmu i zastoju. Rzec by można, że cierpię na jesienną depresję. Ale to nie do końca na tym polega. Raz na jakiś czas mam coś takiego, że łapie mnie takie dziwne uczucie. Muszę w końcu znaleźć metodę, żeby temu zapobiegać.
T ej książki nie da się ocenić w kilku słowach. Myślę, że gdyby się pokusić o jej recenzję, to powstałby pewnie dość sporych rozmiarów esej. Uspokoję, aż tak długiej recenzji nie przygotowałam, dlatego liczę, że zostaniesz ze mną do ostatniego zdania. Dzisiaj chciałabym opowiedzieć trochę o najnowszej powieści Jakuba Małeckiego, czyli o „Korowodzie” . Od razu zacznę, że przed premierą było bardzo mało informacji na temat fabuły książki. Nawet na okładce powieści brak jest jakichkolwiek opisów lub fragmentów, jak to ma miejsce zazwyczaj. Nawet sam fakt, ze egzemplarze powieści nie trafiły do recenzentów wcześniej i tak naprawdę wszyscy zainteresowani czytelnicy zyskali do niej dostęp w tym samym czasie. Wszystko to wynika z faktu, że autor nie chciał narzucać czytelnikowi sposobu interpretacji tej powieści. Chciał, aby każdy czytelnik zinterpretował ją na swój sposób. Aby „wyciągnął” z tej powieści te wartości, które są mu najbliższe. Moim zdaniem była to bardzo dobra decyzja,...
Komentarze
Prześlij komentarz