Przejdź do głównej zawartości

Każdy z nas ma w sobie pragnienie posiadania swojego miejsca na ziemi

Pora, aby wreszcie opowiedzieć o książce autorstwa Eweliny Skiby po tytułem Miejsce zwane domem. Książka ta jest jej debiutem literackim.


Historia opowiedziana na kartach tej powieści w prosty i szczery sposób pokazuje nam, jak ważne jest posiadanie własnego miejsca na ziemi. Skłania również do refleksji, jak istotne są więzi rodzinne oraz ciepło okazane drugiemu, często bezbronnemu człowiekowi.


W książce przedstawione jest przede wszystkim historia Marysi, młodej dziewczyny, która musiała opuścić swój rodzinny dom. Historia Marysi nie jest osią całej historii. Towarzyszą jej bowiem także wątki poboczne.


Muszę niestety z przykrością przyznać, że książka ta nie porwała mnie. Winę za ten stan rzeczy zrzuciłabym przede wszystkim na dialogi, które były jakby płaskie. Nie wnosiły nic ciekawego i wartościowego do rozgrywających się wydarzeń. Mogę przyznać, że momentami bardzo mnie irytowały.


Cała historia jest zbyt monotonna i bardzo męczyłam się, czytając Miejsce zwane domem. Nie stała się moją ulubioną historią, nie wciągnęła mnie na tyle mocno, że chciałabym za jakiś czas do niej wrócić. Tak się nie stanie. Cieszę się, że ja przeczytałam, ale wydaje mi się, że jeżeli nawet nie zrobiłabym tego, to i tak nie wiele straciłabym.


Wiele zarzutów mam także do wykreowanych bohaterów. Wydaje mi się, że nie zostali właściwie wykreowani. Według mnie zabrakło mi w nich kilku przymiotów, które sprawiłyby, że cała historia stałaby się o wiele barwniejsza. Zabrakło mi w tych bohaterach przede wszystkim charyzmy i tego swoistego ”coś”, co sprawiłoby, że chciałabym ich zapamiętać. A tak tylko przemknęli przez całą historię i nie pozostawili w mojej wyobraźni po sobie śladu. A szkoda, bo zapowiadało się całkiem nieźle.


Prawdę powiedziawszy spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Przyznam, że opis na końcu książki bardzo mnie zaciekawił i zaintrygował. W dużej mierze to on sprawił, że zapragnęłam przeczytać tą powieść. Jednak jej treść okazała się mocno rozczarowująca.


Jedyną pozytywną rzecz, którą odnalazłam w tej książce jest przepiękna okładka. Przedstawia ona serce umieszczone na wyciągniętych dłoniach. Przyznam, że jest to jedna z ciekawych okładek. Przyciąga wzrok z niezwykłą siłą. Jest także w pewien sposób intrygująca i prowokuje do przemyśleń.


Wydaje mi się, że pomysł na napisanie książki był świetny. Wykorzystanie w niej motywu pragnienia domu i kochającej rodziny niemal za wszelką cenę było bardzo dobrym rozwiązaniem. Jednak przyznać należy, że w szczegółach książka wiele traci. Moim zdaniem opisywane wydarzenia miały skłaniać do refleksji i sprawić, by Czytelnik zaczął zadawać sobie pytania, co tak naprawdę jest w życiu najważniejsze i do czego należy dążyć. W codziennym zwariowanym świecie nie przywiązuje się zbyt wielkiej wagi do takich spraw. Współczesny świat stara się kreować zupełnie inny system wartości. Stara się tym samym przewartościowywać także symbole, które dotychczas stawiane były na pierwszym miejscu. Mam tutaj na myśli szczególnie rodzinę, ponieważ to także wokół tego tematu rozgrywają się wydarzenia przedstawione w książce Miejsce zwane domem. Według mnie książka prowokuje do takich właśnie przemyśleń.


Podsumowując, książka autorstwa Eweliny Skiby jest średnia, ale debiutantom wszystko się wybacza. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że kolejne książki tej autorki będą o niebo lepsze, czego życzę pani Ewelinie z całego serca. Przyznać trzeba, że sam pomysł na napisanie książki był bardzo dobry. Zabrakło tylko dokładniejszego dopracowania szczegółów.


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki Miejsce zwane domem autorstwa Eweliny Skiby chciałabym bardzo podziękować Wydawnictwu Novae Res. Bardzo serdecznie dziękuję.

Komentarze

  1. dzięki, bardzo fajna i przydatna recenzja. A okładka książki faktycznie wyjatkowa. Uwielbiam takie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuję za opinie :D
    A okładka rzeczywiście przyciąga wzrok :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

KOROWÓD- Jakub Małecki [RECENZJA]

  T ej książki nie da się ocenić w kilku słowach. Myślę, że gdyby się pokusić o jej recenzję, to powstałby pewnie dość sporych rozmiarów esej. Uspokoję, aż tak długiej recenzji nie przygotowałam, dlatego liczę, że zostaniesz ze mną do ostatniego zdania. Dzisiaj chciałabym opowiedzieć trochę o najnowszej powieści Jakuba Małeckiego, czyli o „Korowodzie” . Od razu zacznę, że przed premierą było bardzo mało informacji na temat fabuły książki. Nawet na okładce powieści brak jest jakichkolwiek opisów lub fragmentów, jak to ma miejsce zazwyczaj. Nawet sam fakt, ze egzemplarze powieści nie trafiły do recenzentów wcześniej i tak naprawdę wszyscy zainteresowani czytelnicy zyskali do niej dostęp w tym samym czasie. Wszystko to wynika z faktu, że autor nie chciał narzucać czytelnikowi sposobu interpretacji tej powieści. Chciał, aby każdy czytelnik zinterpretował ją na swój sposób. Aby „wyciągnął” z tej powieści te wartości, które są mu najbliższe. Moim zdaniem była to bardzo dobra decyzja,...

Powrót do dzieciństwa

Ostatnio bardzo modne stały się wszelkie kolorowanki dla dorosłych, antystresowe. Można powiedzieć, że tym samym umożliwiono dorosłym powrót do dzieciństwa, kiedy mogli beztrosko rysować i tworzyć własne dzieła sztuki. Niedawno również na swoim przykładzie przekonałam się o skuteczności takich właśnie kolorowanek. Jak wiadomo dla większości studentów w lutym jest taki magiczny czas zwany sesją. Wówczas przechodzimy samych siebie, aby wystarczająco dobrze nauczyć się i zdać egzaminy. Jest to także czas stresu (w moim przypadku praktycznie nieustającego stresu), nerwów i zniecierpliwienia. Doskonałą receptą na poprawienie sobie humoru jest w pewien sposób wyciszenie się i odstresowanie. Temu swoistemu wyciszeniu sprzyja kolorowanie. I być może zabrzmi to dziwnie, ale to często najlepsza rzecz, jaką możemy zrobić, aby pozbyć się stresu i chociaż na chwilę zatrzymać się w codziennym pędzie. W moim przypadku był to zbiór kolorowanek umieszczony w książce Motyle autorstwa Roberta M. Jurgi. ...

Hanya Yanagihara- Małe życie [RECENZJA]

Wreszcie po prawie czterech latach od premiery książki „Małe życie „ autorstwa Hanya Yanagihara w Polsce zdobyłam się na odwagę, aby ją wreszcie zrecenzować. Gwarantuję Wam jedno – jest to książka wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju. Podobnej na rynku wydawniczym na pewno nie znajdziecie. Szczerze mówiąc lektura tej książki do najłatwiejszych nie należy. Po pierwsze czytelnika może przerażać przede wszystkim jej rozmiar – jest to ponad 800 stron naprawdę świetnej literatury. Po drugie, na samym początku bardzo ciężko jest „wgryźć się” w całą historię. Przez pierwsze 100-150 stron można odnieść wrażenie, że powieść to typowy książkowy gniot, który niczego sobą nie reprezentuje. Jednak, kiedy przebrnie się przez tą – w mojej opinii – najtrudniejszą cześć, to dalsza lektura książki jest największą przyjemnością. W powieści zostały opisane losy czterech przyjaciół – Willema, Jude’a, JB i Malcolma. Pomimo tego, że każdy z nich jest inny – mają różne temperamenty, wykonują różne zaw...