Przejdź do głównej zawartości

Przezabawna historia, którą wręcz trzeba przeczytać…

Liz, przebojowa tłumaczka z burzą czarnych loków na głowie, pewnego dnia zostaje uratowana z opresji przez niezwykle przystojnego nieznajomego. Nie ma nadziei na powtórne spotkanie, jednak niespodziewanie wpada na niego w ulubionej kawiarni. Kiedy w pewnym momencie on wybiega, wezwany do pracy, Liz stwierdza, że widocznie nie są sobie pisani. Jednak podczas kolejnej wizyty w kawiarence pod filiżanką znajduje liścik…


Kiedy tylko przeczytałam powyższe informacje na okładce książki, stwierdziłam, że muszę ją przeczytać. Na początku ten opis bardzo mnie zaintrygował. Mowa tutaj o debiucie literackim Krystiana Warzochy, czyli o książce Kobieta o imieniu Liz. Autor jest z wykształcenia chemikiem, a czego dowiedzieć możemy się o nim z krótkiego opisu na okładce?


Otóż Krystian Warzocha to osoba pełna skrajności. Artystyczna dusza, pełna potężnej wyobraźni, owinięta w analityczny, ścisły umysł. Najważniejsza dla niego jest rodzina, której oddaje się całkowicie. Szczęśliwy, gdy w zaciszu domowego ogniska może dać się pochłonąć mrocznym wizjom Briana Lumley’a albo analizować setki dowodów z bohaterami stworzonymi przez Jeffreya Deaver’a.


Trzeba przyznać, że książka, o której dzisiaj mam przyjemność opowiadać jest trochę inna niż te, które czytałam do tej pory. Momentami jest niezwykle zwariowana i zabawna. Powieść naprawdę może się spodobać. W trakcie czytania niektórych fragmentów opowieści śmiałam się w głos. Jednocześnie wzrusza i skłania do refleksji.


Dwa zwariowane psy, jedna szalona przyjaciółka, nadopiekuńczy ojciec i skrzywdzone przez los dziecko, a do tego bohaterski mężczyzna – oto niezawodna recepta na szczęście, którego nie jest w stanie odebrać nawet najbardziej znienawidzony urzędnik czy pozbawiona ludzkich uczuć matka.


Trzeba przyznać, że autor stworzył bardzo ciekawą opowieść, w której śmieszne momenty mieszają się z tymi mniej wesołymi. Momentami wzrusza, wzbudzając niesamowite emocje. Wszystko to tworzy niesamowitą mieszankę, przez co całą historia jeszcze lepiej się odbiera. Na kartach książki czytelnik z pewnością odnajdzie wiele niespodzianek, ale również gorących uczuć. W mojej opinii książka porusza wiele ważnych, a zarazem trudnych tematów. Dzięki czemu jest niezwykle uniwersalna.


Co do głównych bohaterów, to zarówno Liz, ja i Alex są bohaterami niesztampowymi. Moim zdaniem to jeden z lepszych duetów literackich, który odnaleźć możemy w literaturze.


Na szczególną uwagę zasługują także dialogi. Muszę przyznać, że są jednymi z lepszych, jakie miałam okazje przeczytać w swoim życiu.  Według mnie są bardzo prawdziwe, ale także pełne emocji. Przez co możemy uznać, że są szczere. W moim odczuciu nie były konstruowane na siłę, ale wręcz przeciwnie – są bardzo naturalne. Należy przy tym stwierdzić, że dialogi w tej książce są bardzo ważnym elementem całej historii i tak naprawdę ją wzbogacają.


Podsumowując, książka Kobieta o imieniu Liz jest jedną z tych lekkich i przyjemnych lektur, dzięki którym można się odstresować po dniu pełnym stresu i zdenerwowania. Jest to także świetna propozycja dla tych, którzy poszukują niezobowiązującej lektury na wakacje. W mojej opinii każda z czytelniczek znajdzie coś dla siebie w tej książce.


Z czystym sumieniem mogę polecić tą książkę, ponieważ sama się przy niej przednio ubawiłam. Sama fabuła jest bardzo ciekawa, a stworzeni bohaterowie niesztampowi. Polecam każdej czytelniczce.


Za egzemplarz recenzencki i możliwość przeczytania książki chciałabym podziękować Wydawnictwu Novae Res.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

KOROWÓD- Jakub Małecki [RECENZJA]

  T ej książki nie da się ocenić w kilku słowach. Myślę, że gdyby się pokusić o jej recenzję, to powstałby pewnie dość sporych rozmiarów esej. Uspokoję, aż tak długiej recenzji nie przygotowałam, dlatego liczę, że zostaniesz ze mną do ostatniego zdania. Dzisiaj chciałabym opowiedzieć trochę o najnowszej powieści Jakuba Małeckiego, czyli o „Korowodzie” . Od razu zacznę, że przed premierą było bardzo mało informacji na temat fabuły książki. Nawet na okładce powieści brak jest jakichkolwiek opisów lub fragmentów, jak to ma miejsce zazwyczaj. Nawet sam fakt, ze egzemplarze powieści nie trafiły do recenzentów wcześniej i tak naprawdę wszyscy zainteresowani czytelnicy zyskali do niej dostęp w tym samym czasie. Wszystko to wynika z faktu, że autor nie chciał narzucać czytelnikowi sposobu interpretacji tej powieści. Chciał, aby każdy czytelnik zinterpretował ją na swój sposób. Aby „wyciągnął” z tej powieści te wartości, które są mu najbliższe. Moim zdaniem była to bardzo dobra decyzja,...

Hanya Yanagihara- Małe życie [RECENZJA]

Wreszcie po prawie czterech latach od premiery książki „Małe życie „ autorstwa Hanya Yanagihara w Polsce zdobyłam się na odwagę, aby ją wreszcie zrecenzować. Gwarantuję Wam jedno – jest to książka wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju. Podobnej na rynku wydawniczym na pewno nie znajdziecie. Szczerze mówiąc lektura tej książki do najłatwiejszych nie należy. Po pierwsze czytelnika może przerażać przede wszystkim jej rozmiar – jest to ponad 800 stron naprawdę świetnej literatury. Po drugie, na samym początku bardzo ciężko jest „wgryźć się” w całą historię. Przez pierwsze 100-150 stron można odnieść wrażenie, że powieść to typowy książkowy gniot, który niczego sobą nie reprezentuje. Jednak, kiedy przebrnie się przez tą – w mojej opinii – najtrudniejszą cześć, to dalsza lektura książki jest największą przyjemnością. W powieści zostały opisane losy czterech przyjaciół – Willema, Jude’a, JB i Malcolma. Pomimo tego, że każdy z nich jest inny – mają różne temperamenty, wykonują różne zaw...

Powrót do dzieciństwa

Ostatnio bardzo modne stały się wszelkie kolorowanki dla dorosłych, antystresowe. Można powiedzieć, że tym samym umożliwiono dorosłym powrót do dzieciństwa, kiedy mogli beztrosko rysować i tworzyć własne dzieła sztuki. Niedawno również na swoim przykładzie przekonałam się o skuteczności takich właśnie kolorowanek. Jak wiadomo dla większości studentów w lutym jest taki magiczny czas zwany sesją. Wówczas przechodzimy samych siebie, aby wystarczająco dobrze nauczyć się i zdać egzaminy. Jest to także czas stresu (w moim przypadku praktycznie nieustającego stresu), nerwów i zniecierpliwienia. Doskonałą receptą na poprawienie sobie humoru jest w pewien sposób wyciszenie się i odstresowanie. Temu swoistemu wyciszeniu sprzyja kolorowanie. I być może zabrzmi to dziwnie, ale to często najlepsza rzecz, jaką możemy zrobić, aby pozbyć się stresu i chociaż na chwilę zatrzymać się w codziennym pędzie. W moim przypadku był to zbiór kolorowanek umieszczony w książce Motyle autorstwa Roberta M. Jurgi. ...